wtorek, 5 grudnia 2017

Praca po studiach? Marzenie!

Wyobraź sobie taką sytuację. Kończysz studia jako jedna z najlepszych osób na roku, jesteś w ścisłej trójce. Dostajesz pochwały i gratulacje od Pani dziekan, która nigdy wcześniej nie była taka miła. Czujesz wewnętrzną dumę, przecież bardzo ciężko na to pracowałeś. Jesteś cały w euforii planujesz co teraz zrobisz ze swoim życiem. Cieszysz się, że dzięki ukończonym studiom będziesz mógł pomagać ludziom, pracować w zawodzie, o którym marzyłeś.


Z dniem odebrania dyplomu, na którym widnieje dumne 5 wkraczasz do instytucji, w której tak bardzo chcesz pracować i zostawiasz swoje CV- oddzwonimy jak coś się zwolni- słyszysz. Czekasz tydzień, dwa, trzy, w końcu Twoje CV ma już każda podobna instytucja w mieście. Czekasz miesiąc, dwa, trzy. W końcu sam dzwonisz- słyszysz, że na razie nie ma miejsc. Frustracja rośnie, jest krucho odkąd skończyła się odłożona kasa ze stypendium naukowego. Postanawiasz znaleźć coś na razie, na przeczekanie- nie w zawodzie. Jedna rozmowa, druga, trzecia- tak bardzo nie chcesz stać za ladą, albo robić na słuchawie. W końcu tracisz siły, zatrudniasz się w pierwszej lepszej firmie. Praca nie jest ciężka, w końcu wklepujesz dane do komputera, albo segregujesz dokumenty. Tylko, że na trzy zmiany. Więc zarywasz noce, ślęczysz przed tym kompem od 22 do 6 rano. Po pół roku takiej pracy bolą Cię plecy, oczy, kark, masz problemy z przemianą materii bo w końcu noc staje się dniem i o 3 nad ranem pochłaniasz zupki chińskie albo pierogi z pudełka. Liderzy Tobą pomiatają, jesteś tu od zapieprzania. I zapieprzasz żeby wyrobić akord. Wyrabiasz go czasem dwukrotnie, bo przecież po to tu jesteś by zarobić. Prawdziwą nagrodą jest wypłata- bo naprawdę jest niezła. Stać Cię na wiele rzeczy, które kiedyś były poza zasięgiem. Czujesz tą niezależność. No ale jest też niedosyt bo przecież marzyłeś/aś o czymś zupełnie innym.


W międzyczasie robisz magistra z pedagogiki zaocznie, więc po nocce lecisz na zajęcia. Kierunek trochę inny, nigdy nie chciałeś być pedagogiem ale trzeba mieć alternatywę. Studia kosztują 500 zł miesięcznie, ale dajesz radę, nie jest źle.


Od ukończenia licencjata miął prawie rok. Nie masz już nadziei, że będziesz robić to co w życiu chcesz. Myślisz- kto teraz pracuje w zawodzie po studiach? Chyba tylko Ci co mają znajomości. I w końcu dzwoni telefon. Zapraszają na rozmowę do największej instytucji państwowej w mieście- tej docelowej, w której tak bardzo chciałeś pracować. Na drugi dzień masz rozmowę, są Tobą zachwyceni- w końcu znasz te wszystkie ustawy, przepisy- przygotowywałeś się do tego tak długo. Kolejnego dnia podpisujesz umowę. Na razie na zastępstwo- na rok, ale co tam od czegoś trzeba zacząć. Dają Ci najniższą krajową- 1456 zł netto, bo przecież jesteś ledwo po studiach. Myślisz sobie- no trudno przeczekam ten rok, najwyżej trzeba zmienić nawyki- poziom życia się lekko obniży. Ciężko też będzie opłacić studia ale dasz radę. W końcu będziesz robić to co chcesz! Myślisz, ilu ludziom pomożesz, jak zmienisz cały ten podły świat!


Pierwszego dnia pracy dostajesz własne biurko, pieczątkę z nazwiskiem, na drzwiach wisi Twoja własna tabliczka! Jest super, strasz się, jesteś najlepszym uczniem, czasem robisz kierowniczce kawę, latasz z papierami- ale to normalne- jesteś w zespole najmłodszy. Mija kilka miesięcy, zaczynasz podejmować samodzielne decyzje, masz jakieś tam sukcesy ale nikt Cię nie chwali- to przecież należy do Twoich obowiązków. Nie zauważasz by kierownictwo było Tobą jakoś szczególnie zainteresowane. Z biegiem czasu czujesz, że traktują Cię trochę gorzej bo jesteś na zastępstwo- dowiadujesz się, że nie masz prawa do szkoleń. Potem cały dział dostaje podwyżkę- Ty nie, bo jesteś na zastępstwo. Googlujesz prawo pracy- znajdujesz w kodeksie artykuł, który mówi o zakazie dyskryminacji pracowników i obowiązku równego traktowania w dostępie do szkoleń, podwyżek, dodatków. Ale przecież nie będziesz robić afery, po tym nie znalazłbyś pracy już nigdzie w mieście. Myślisz- trafiłeś na złego kierownika, który nie walczy o pracowników. Twoja praca, to co robisz i jak się starasz nie jest doceniane. Przychodzą dni, że Ci się po prostu nie chce. Nie masz motywacji. Tyle byś zrobił, ale za co? Za te marne kilka groszy? Ledwo opłacasz studia, starcza Ci jeszcze na jakieś własne potrzeby. Twój partner/partnerka odnosi sukcesy w pracy w korpo. Czujesz się z tym źle, bo Ty jesteś tylko pracownikiem instytucji państwowej, też chciałbyś dostawać premie, albo chociaż usłyszeć dobre słowo. Potem dowiadujesz się, że to zastępstwo będzie trwało jeszcze rok. Kurwa. Nic nie odłożysz, o wyprowadzce od matki nie masz co marzyć. Twoja siła do pracy maleje. Wiesz już co znaczy syndrom wypalenia zawodowego- zaczynasz rozumieć, że to nie przez trudną i odpowiedzialną pracę, mierzenie się z ludzkimi problemami- ale przez brak wsparcia ze strony pracodawcy. Mija rok pracy, a Twoje marzenia i sny pękły jak bańka mydlana.


Brzmi trochę jak protest lekarzy rezydentów, ale ja nie protestuję. Pokazuję Wam tylko jak wygląda start w dorosłe życie większości młodych ludzi w Polsce. Myślę, że nie jestem odosobniona, a podobne historie zdarzają się również Wam.


Ale cóż, róbmy swoje i mimo wszystko-walczmy  o swoje marzenia!


Pozdrawiam Was i życzę dużo wytrwałości.

1 komentarz:

  1. Trafiłaś w sedno tym wpisem ... Jestem na etapie, w którym powoli zbliżam się do ukończenia swoich wymarzonych studiów. Nie mam pojęcia co będzie dalej i czy uda mi się w ogóle znaleźć pracę w zawodzie. Wszystko jest jedną wielką niewiadomą. Mam wiele obaw dotyczących mojej przyszłości. Jednak marzenia są po to, by o nie walczyć, czasem za wszelką cenę. Życie zdecydowanie nie jest bajką, ale zawsze powtarzam sobie, że nic nie dzieje się bez przyczyny i wszystko czego doświadczamy ma nas czegoś nauczyć czy gdzieś doprowadzić. Również życzę ci wiele wytrwałości i trzymam kciuki za twoje marzenia!

    OdpowiedzUsuń